I wiecie co? Powietrze na dworze robi się coraz zimniejsze, czuć powiew jesieni. Przydało by się zjeść coś rozgrzewającego. Tylko co? Jak to co?! Zupę! :)
Korzystając z drzemki Amelci gotuję, a w międzyczasie połykam książki. Tym razem "Krok do szczęścia" Anny Ficner-Ogonowskiej. Cięęężko się oderwać, uwielbiam! Czasem myślę, że mogłabym zaczytać swoje życie (w zamian za przespanie go) ;-)
Wracając do zupy...Amelinda nie akceptuje jeszcze pomidorów w wersji surowej. Wypluwa je od razu, nie ma zmiłuj. Próbuję zatem przemycać je pod inną postacią - sosu do spaghetti lub np. zupy :)
ZUPA-KREM Z PIECZONYCH POMIDORÓW
[korzystałam z tego przepisu]
3-4 porcje
3-4 porcje
* 12 sporych pomidorów
* 2 duże jabłka
* 4 ząbki czosnku
* 2 łyżeczki suszonej (lub świeżej) bazylii
* ok. 2litry bulionu warzywnego (nie miałam czasu na gotowanie prawdziwego, więc musiała wystarczyć nam organiczna kostka warzywna rozpuszczona w wodzie)
* 3/4 szklanki orzechów nerkowca moczonych przez ok.4h (moczyłam tylko 2, bo zabrakło mi czasu)
* odrobina oliwy
* sól morska i pieprz ziołowy do smaku
* szczypta kurkumy
* torebka brązowego ryżu
* szczypta kurkumy
* torebka brązowego ryżu
Przecięłam pomidory na pół, delikatnie posoliłam, ułożyłam na blaszce wyłożonej papierem i piekłam je ok. 40 minut w piekarniku wcześniej nagrzanym do 180 st.
W między czasie pokroiłam drobniutko czosnek i podusiłam go w garze na odrobinie oliwy. Dodałam do niego upieczone pomidory, obrane i pokrojone w kostkę jabłka, a następnie zalałam go bulionem (tyle, żeby zakryło pomidory). Gotowałam to wszystko przez ok. pół godziny (do miękkości jabłek). Wsypałam bazylię i orzechy, po czym zmiksowałam całość. Dosypałam troszkę soli i pieprzu ziołowego do smaku, szczyptę kurkumy dla lepszego trawienia.
W pozostałym bulionie (jeśli jest go za mało, można dolać wodę) ugotowałam ryż. Ryż wsypałam do miseczki, zalałam pomidorowym kremem i...gotowe! Czas zajadać :)
W między czasie pokroiłam drobniutko czosnek i podusiłam go w garze na odrobinie oliwy. Dodałam do niego upieczone pomidory, obrane i pokrojone w kostkę jabłka, a następnie zalałam go bulionem (tyle, żeby zakryło pomidory). Gotowałam to wszystko przez ok. pół godziny (do miękkości jabłek). Wsypałam bazylię i orzechy, po czym zmiksowałam całość. Dosypałam troszkę soli i pieprzu ziołowego do smaku, szczyptę kurkumy dla lepszego trawienia.
W pozostałym bulionie (jeśli jest go za mało, można dolać wodę) ugotowałam ryż. Ryż wsypałam do miseczki, zalałam pomidorowym kremem i...gotowe! Czas zajadać :)
Agula, podziwiam Cię, że chce Ci się tak gotować!! te produkty wyszukane, pieczenie pomidorów.. no dla mnie masakra:D
OdpowiedzUsuńOj tam, wyszukane - wcale nie (choć przyznam szczerze, że faza na wariacje w kuchni trwa :)). I wcale długo się nie robi. Spróbuj :)
UsuńZazdroszcze bloga! Tez musze cos pomyslec! ajj! :)musze wyprobowac ten kremik :*
OdpowiedzUsuńPomyśl, pomyśl, bo ja czekam na Twego bloga niecierpliwie! :)
UsuńWow! Mniam :)
OdpowiedzUsuńspróbujemy i zrobimy :) pomidory lubimy :)
OdpowiedzUsuńKrok do szczęścia przeczytany, pozdrawiamy :)
Czytasz coś jeszcze godnego polecenia? Wpadłam w trans książkowy :D
Usuńwłaśnie nabyłam ostatnią część Pilipiuka "Oko jelenia", ale nie wiem, czy by Ci się spodobała ta seria, mocno zakręcona
Usuńa z romantycznych - to czytałaś Intruza S.Meyer, co napisała Sagę Zmierzch? Trochę s-f, ale ciekawa, świetnie się czyta i więcej się dzieje, niż u Ogonowskiej
UsuńNie czytałam żadnej z tych, ale zapisuje sobie już na listę :) Dzięki!
Usuńjest czosnek:D dla mnei odpada:D u nas pomidory musze chowac bo najlepiej wchodza w surowej postaci:) Ciesze sie ze Amelka zajada ukryte pomidorki! i dobrze ewas czytac znow w wiekszym opisie;)
OdpowiedzUsuńUczulenie na czosnek? Może zamiast tego cebula?
UsuńAmelka nie znosi pomidorów, jego konsystencji. Dziwne...Ale próbuję, może w końcu się do nich przekona i będzie zajadać jak Nataszka :D