środa, 9 stycznia 2013

Farby w ruch!

Czy Wam też tak ciężko zająć czymś dzieci  na dłużej? Były czasy, że Amelinka jedną rzeczą nawet 15 minut się interesowała, a jeśli nie, to sama sobie coś nowego znajdowała do zabawy. Ostatnio mam wrażenie, że Córa ma czeka tylko i wyłącznie na moją inicjatywę (może to poświąteczne rozbestwienie?), a niestety mama czasem zajętą osobą bywa (obiad się sam nie zrobi, a szkoda!).


 Poranki raczej mamy luźne, tzn. daję Pannie A. wolność, a sama zajmuję się domowymi obowiązkami. Często-gęsto ta mała smarkula wisi na mnie, jęczy, stęka, a ja zagryzam tylko zęby, podchodzę, uśmiechnę się, przytulę i podrzucę coś na odczepnego (w sensie jakieś maskotki, zabawki, książeczki, pomysły) z nadzieją, że zajmie się tym dłużej niż minutę. Nie zawsze mam czas, aby dać Amelce uwagę taką, jakiej oczekuje (a chciałabym, chciała, ale nie rozdwoję się, choć niedługo będę musiała się roztroić nawet!). Bajkami w telewizji raczej się nie wyręczam, chyba że jestem w wieeelkiej desperacji (ale póki co, to nie często się zdarza).



Potem zazwyczaj jest spacer, obiad, drzemka. A po drzemce podwieczorek i więcej czasu dla nas. Kilka dni temu jedna blogowa mama (polecam blog Oli) przypomniała mi o malowaniu. Farbki od kilku miesięcy stały na naszej półce, kurzyły się i chyba tylko czekały na właściwy moment. Amelinda jeszcze do niedawna wszystko pchała do buzi (zdarzyło się, że nawet skorupę ślimaka chciała połknąć - tak tak!, teraz chce mi się śmiać, ale wówczas omal zawału nie dostałam), teraz jakby jej ta faza przechodziła. Z rzadka zdarzy się jakiś okaz do obślinienia, ale generalnie ten etap chyba mamy za sobą (zapewne wiąże się to z prawie pełnym uzębieniem w paszczy, jeszcze tylko czekamy na 5tki i alleluja!). Stwierdziłam, że nadszedł właściwy moment, aby przedstawić jej malowidła. Farbki wybrałam oczywiście takie, które są bezpieczne dla dzieci, są nietoksyczne i zmywalne.



I proszę - jaka fascynacja! No bo jak to - moczę pędzel w słoiczku (ale fajny ten pędzel!), a potem mogę ten sam kolor odtworzyć na papierze (stole, buzi)? Wow :) Frajda na całego! Kredki starczają na 5 minut, farbki zajęły Amelkę na całe pół godziny (niesamowite!). Największą uwagę zwrócił czarny i miseczka z wodą ;)



Jedynym minusem jest to, że nie można zostawić dziecka (przynajmniej takiego 1,5rocznego jak Amelka) samego z takim ciekawym arsenałem jak farbki. Ale zabawa przednia również dla mnie. Przypomniały mi się czasy plastyki w podstawówce, za którymi wprawdzie średnio przepadałam, ale teraz mogę je jakoś docenić ;)



W najbliższym czasie planujemy stworzyć jakieś dzieło z okazji święta babć własnymi rączynami (ku inspiracji: Paluszkami). W tamtym roku posłużyłyśmy się gotowymi kartkami, teraz czas włączyć swoją inwencję twórczą i zaangażować latorośl do działania. Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko ;)


3 komentarze:

  1. dziś będą u nas małe wycinanki, a jutro znowu coś z farbami :) stay tuned! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We will :) Dzięki!
      Musimy wyrobić się max do weekendu z pracami, a w poniedziałek wysłać, żeby doszło na czas.

      Usuń
  2. Amelka ma przepiękna oczy!! :) heh, ciesz się jeszcze tymi drzemkami... ja już nie pamiętam, kiedy to było, że miałam godz. dziennie wolną :))) farby też lubimy, stosuję często - szczególnie, że Synek nie chodzi do przedszkola, więc sporo z nim robię w domu :)

    OdpowiedzUsuń