Początki rozszerzania amelkowej diety nie były najweselsze - plucie, wybrzydzanie, odruch zwrotny. Przez jakiś czas żyła na słoiczkach, ale w okolicach roku powolutku zaczęła jeść z nami. Na początku bez przypraw, potem coraz odważniej, a teraz nawet i smażone czasem się trafi. Oczywiście staramy się jeść z rozsądkiem, z urozmaiceniem, a przede wszystkim ze smakiem.
Jednym z ostatnich hitów podwieczorkowych jest kisiel. Ale nie taki kisiel z paczki, tylko z prawdziwych, świeżych bądź mrożonych, owoców. Bez dodatku cukru. Na ciepło lub zimno. Szybki i prosty. Pyszny!
Sprawdza się szczególnie wtedy, gdy dziecko jest przeziębione, marudzi i nie chce specjalnie jeść. Amelinda właśnie wykurowała się z przeziębienia, a kisielek zdarzył się nie raz, aby dogodzić małemu (i nie tylko! Amelkowy tatuś z chęcią też złapał za łychę) podniebieniu.
Sprawdza się nie tylko, gdy dziecko chorowite. Cały rok, użycie owoców dowolne.
KISIEL MALINOWY
[korzystałam z tego przepisu ]
* ok. 2 dorodnych garści malin (w naszym przypadku - mrożonych; innym razem zrobiłyśmy kisiel z jabłkiem - pycha i ze śliwkami - kwaśny)
* woda
* 3 łyżeczki mąki ziemniaczanej
* szczypta cynamonu
Maliny zalałam wrzątkiem (wody tyle, aby delikatnie zakryło owoce). Gotowałam je na średnim ogniu do miękkości (kilka minut). Do małej miseczki wlałam niewielką ilość wody (ok.1/5 szklanki), wsypałam mąkę ziemniaczaną i rozmieszałam. Następnie, gdy maliny były gotowe, powoli (ciągle mieszając owoce) dolewałam mączny roztwór. Gdy zrobiła się konsystencja kisielu, zdjęłam garnek z ognia, a zawartość przelałam do miseczek. Posypałam cynamonem i voila! :) Amelka zjadła dwie porcje - swoją i moją. Hmm, chyba jej smakowało :P
Alkowi dzisiaj zabulgotało w nosie, więc chętnie skorzystamy z przepisu - dziękujemy!
OdpowiedzUsuńJakiś sezon glutowy ostatnio ;/
UsuńZdrówka Alkowi!
oj pamiętam jak kochałam kisiel będąc takim brzdącem jak Amelcia!!:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia z blogiem! trzymam kciuki :*
Ja pokochałam na nowo ;-)
UsuńDzięki, pozdrowionka :)
ja cały czas kocham kisiel:D
Usuńzdrówka dla Amelki, kisielek- pychota! czekamy z Lenuśką na kolejne wpisy i pozdrawiamy:)
OdpowiedzUsuńAmelka całe szczęście już uzdrowiona :D
UsuńPozdrawiamy i równie ochoczo przeglądamy Waszego bloga :)
Amelaaaajdaaaaaaa:D Ależ Ty masz piękne loookiii:O
OdpowiedzUsuń:D:D:D
Ps. Super pomysł na blog!:D
A gdzie te loki, gdzie? Bo nie widzę :] Tzn. na żywo tak, ale na zdjęciach się ukryły ;-)
UsuńWasz pomysł na bloga najlepszy! :)
Kurde, a moja nie zje pewnie bez cukru, bo maliny sa kwasne;/ ale tak mnie zachecilas ze jak tylko bede miala owoce, chociaz mam jablka? jak z jablek zrobic kisiel?:D
OdpowiedzUsuńTroszkę kwaskowaty, ale nie na tyle, żeby nie zjeść :P Dla nas idealny :D Spróbuj, może się uda.
UsuńA co do jabłkowego, to pokrój jabłka w kostkę, wrzuć do wrzątku i gotuj na małym ogniu do miękkości owocu. Potem, jeśli jabłko się samo nie "rozpadnie", rozgnieć widelcem. Dodaj mąkę ziemniaczaną rozpuszczoną w wodzie i gotowe :) Kilka szczypt cynamonu i jest pychota :)