środa, 19 września 2012

Malinowy zawrót głowy ;-)

Amelinda jest miłośniczką jedzenia (szczególnie flipsów, rodzynek i winogron :P). Poza tym lubi napełnić brzuszek tym, co dobre - o tym m.in. jest ten blog :)

Początki rozszerzania amelkowej diety nie były najweselsze - plucie, wybrzydzanie, odruch zwrotny. Przez jakiś czas żyła na słoiczkach, ale w okolicach roku powolutku zaczęła jeść z nami. Na początku bez przypraw, potem coraz odważniej, a teraz nawet i smażone czasem się trafi. Oczywiście staramy się jeść z rozsądkiem, z urozmaiceniem, a przede wszystkim ze smakiem.

Jednym z ostatnich hitów podwieczorkowych jest kisiel. Ale nie taki kisiel z paczki, tylko z prawdziwych, świeżych bądź mrożonych, owoców. Bez dodatku cukru. Na ciepło lub zimno. Szybki i prosty. Pyszny!




Sprawdza się szczególnie wtedy, gdy dziecko jest przeziębione, marudzi i nie chce specjalnie jeść. Amelinda właśnie wykurowała się z przeziębienia, a kisielek zdarzył się nie raz, aby dogodzić małemu (i nie tylko! Amelkowy tatuś z chęcią też złapał za łychę) podniebieniu.  
Sprawdza się nie tylko, gdy dziecko chorowite. Cały rok, użycie owoców dowolne.




KISIEL MALINOWY
[korzystałam z tego przepisu ]

* ok. 2 dorodnych garści malin (w naszym przypadku - mrożonych; innym razem zrobiłyśmy kisiel z jabłkiem - pycha i ze śliwkami - kwaśny)
* woda
* 3 łyżeczki mąki ziemniaczanej
* szczypta cynamonu
 

Maliny zalałam wrzątkiem (wody tyle, aby delikatnie zakryło owoce). Gotowałam je na średnim ogniu do miękkości (kilka minut). Do małej miseczki wlałam niewielką ilość wody (ok.1/5 szklanki), wsypałam mąkę ziemniaczaną i rozmieszałam. Następnie, gdy maliny były gotowe, powoli (ciągle mieszając owoce) dolewałam mączny roztwór. Gdy zrobiła się konsystencja kisielu, zdjęłam garnek z ognia, a zawartość przelałam do miseczek. Posypałam cynamonem i voila! :) Amelka zjadła dwie porcje - swoją i moją. Hmm, chyba jej smakowało :P



11 komentarzy:

  1. Alkowi dzisiaj zabulgotało w nosie, więc chętnie skorzystamy z przepisu - dziękujemy!

    OdpowiedzUsuń
  2. oj pamiętam jak kochałam kisiel będąc takim brzdącem jak Amelcia!!:)

    Powodzenia z blogiem! trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. zdrówka dla Amelki, kisielek- pychota! czekamy z Lenuśką na kolejne wpisy i pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amelka całe szczęście już uzdrowiona :D
      Pozdrawiamy i równie ochoczo przeglądamy Waszego bloga :)

      Usuń
  4. Amelaaaajdaaaaaaa:D Ależ Ty masz piękne loookiii:O
    :D:D:D
    Ps. Super pomysł na blog!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie te loki, gdzie? Bo nie widzę :] Tzn. na żywo tak, ale na zdjęciach się ukryły ;-)

      Wasz pomysł na bloga najlepszy! :)

      Usuń
  5. Kurde, a moja nie zje pewnie bez cukru, bo maliny sa kwasne;/ ale tak mnie zachecilas ze jak tylko bede miala owoce, chociaz mam jablka? jak z jablek zrobic kisiel?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę kwaskowaty, ale nie na tyle, żeby nie zjeść :P Dla nas idealny :D Spróbuj, może się uda.

      A co do jabłkowego, to pokrój jabłka w kostkę, wrzuć do wrzątku i gotuj na małym ogniu do miękkości owocu. Potem, jeśli jabłko się samo nie "rozpadnie", rozgnieć widelcem. Dodaj mąkę ziemniaczaną rozpuszczoną w wodzie i gotowe :) Kilka szczypt cynamonu i jest pychota :)

      Usuń