wtorek, 2 kwietnia 2013

Akcja: odpieluchowanie.

Temat odpieluchowania przerażał mnie od zawsze. No bo jak tu nauczyć zbuntowaną małolatę do siadania na nocnik, wołania kiedy będzie potrzebowała, a przede wszystkim odczuwania potrzeby zrobienia tego i owego?


Podejść było kilka. Nocnik zakupiliśmy jak Amelinda miała ok. 7 miesięcy. Trochę pokorzystaliśmy, ale głównie stał i się kurzył. Potem znowu temat odżył, ale zapał był z tych słomianych i u córy, i u mamy, o tacie nie wspominając ;)
7-miesięczny Amelek ;)



Nadszedł jednak TEN dzień. Odparzenie pieluszkowe przy ząbkowaniu dało się we znaki, zatem postanowiłam zadziałać i...ściągnąć pieluchę (na dłużej, ba! może na cały dzień) w celu przewietrzenia oraz kupić majteczki w celu założenia. Zasikań tego pamiętnego dnia było z 50! Miałam dość, bo wizja tygodnia spędzonego na zmianie gatek nie wydawała się zbyt zachęcająca, ale...postanowiłam, że się nie złamię (zgodnie z zasadą "teraz albo nigdy!"). Wizja przebierania dwóch małych pup zadziałała mobilizująco. Jakby to było miło, gdyby do czerwca starsza pupa już się usamodzielniła...


Wierzcie lub nie, ale dzień po dniu było coraz lepiej! Pieluchę zakładam (nocne sikanie to osobny temat) tylko na dzienną drzemkę i na noc (nocne sikanie to osobny problem). Setki tysięcy razy pytam "czy chcesz siusiu?", sadzam, jeśli Amelinda jest chętna. Jeśli niechętna, to nie nalegałam, żeby jej nie zniechęcić. Tylko przypominam, oferuję ;)


Na 4 dni po rozpoczęciu akcji, wpadki z siusianiem zdarzają się sporadycznie albo wcale! Jestem mile, bardzo mile zaskoczona. Amelucha nauczyła się rozpoznawać potrzebę, mówić o niej, wstrzymywać się, gdy trzeba. Często-gęsto ma suchą pieluchę po drzemce i po spacerze!
Problemy większe były z potrzebą nr 2. Ogarnięcie tego tematu zajęło nam kilka dni dłużej. Czynność zazwyczaj dokonywana gdzieś po cichaczu, w ukryciu, a tu nagle wymagana jest taka zmiana! Myślę, że stresik był niemały, żeby się przełamać. Ale udało się, hip hip hurra! Brawa dla tej pani :D


W zachęcaniu do odpieluchowania towarzyszyła nam Basia i jej zmagania z nocnikiem (który btw jest mało nocnikowy - nic dziwnego, że sama dziewczynka bierze go za np. dzbanek na kwiaty ;)).

Spodnie od naszej ulubionej Kury D.

Jeśli Basi się udało, to czemu z Amelindą miałoby być inaczej? A jaka duma z załatwionego interesu :D


Klucz do sukcesu?
Wyłapanie odpowiedniego momentu oraz uzbrojenie się w duże pokłady cierpliwości (i szmaty do podłóg!). Jak widać na naszym przykładzie, długo na efekty czekać nie trzeba :) Teraz tylko trzeba doszlifować wyjścia na zewnątrz bez pieluchy, a potem czas przyjdzie na nocne seanse.

Czy Wy już macie ten temat za sobą? Jak poszło? Opowiecie? :)
 

"Nocnik nad nocnikami" 
(wersja dla dziewczynek, jest też pozycja dla chłopców)
Alona Frankel


14 komentarzy:

  1. Zazdroszczę. U nas jest histeria na sam widok nocnika :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli to jeszcze nie ten czas...A może nakładka na kibelek dałaby radę?

      Usuń
  2. na pewno nie ma co się stresować i porównywać dziecko z innymi. Ja w pewnym momencie myślałam, że K. się nie oduczy, miał zawsze tyle zabawy w zanadrzu, że nie miał zwyczajnie czasu mi powiedzieć :P najlepsze, że chłopakom to nie przeszkadza tak jak dziewczynkom :) nawet w kupie mógł chodzić! Ale udało się. Nadszedł czas, że był po prostu GOTOWY. Wtedy w ciągu dwóch dni całkowicie zarzuciliśmy pieluszki, a on zaczął sam siadać na nocniczek :) szczęściem akurat wtedy było lato, więc na dworze chodziliśmy pod krzaczek, a jak się nie udało, to łatwo bylo przebrać :) Do Wszystkich Mam przed odpieluchowaniem - nie stresujcie się tym tematem :) każde dziecko na świecie kiedyś osiągnie swoją goowość!!

    OdpowiedzUsuń
  3. gratulacje! U nas też się zdarza na kibelek, ale dopiero zaczynamy. Czekamy na cieplejsze dni, żebym mogła zwinąć dywan ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przydałyby się cieplejsze dni, bo na spacerze można by było pod krzaczkiem potrzebę załatwić bez obawy o przeziębienie...Trzymam kciuki za Alka!

      Usuń
  4. My tez zaczęliśmy półtora tygodnia temu...pierwszy dzień ciężki, ale każdy kolejny to rewelacja...jeśli chodzi o potrzebę nr 2 to jak widzimy, że Zuza się chowa to zanosimy ją na nakładkę na toatetę i przymykamy drzwi - wtedy Jej się podoba, bo ma tę swoją intymność...no i spuszczanie wody i zamykanie klapy też jest spoko...poza tym za każde siusiu do nocniczka Zuzka może sama narysować słoneczko na swojej tablicy - i powtarza, że jest duża, mądra i kochana....receptą jest mega cierpliwość i konsekwencja...no i nie wolno karać i krzyczeć, gdy zdarzy się wpadka :)
    Pozdrawiam
    Alicja Mikołajczak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, spuszczanie wody i zamykanie klapy, a potem bicie brawo :)

      Usuń
  5. Nam w odpieluchowaniu towarzyszyła książeczka o Kajtusiu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam za wytrwałość. Próbowałam Młodą oswoić z nocnikiem 3 razy. Zawsze kończyło się fiaskiem. Może zakupię podobny nocnik. Prawdopodobnie nasz skromny egzemplarz nie przypadł jej do gustu.
    Albo, tak jak Ty, ratunku poszukam w literaturze. Bo na moją dziewczynkę nawet idący z góry przykład nie działa...

    P.S. Bardzo mi się u Ciebie podoba. Chyba zostanę na dłużej. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie :)
      No i powodzenia życzę w zmaganiach nocnikowych!

      Usuń
  7. O ja też się dołączam do grona odpieluchowywanych maluchów i latających za nimi z mopem mam:P Tak czytam jak gładko poszło i myślę, że czas stać się w tym temacie bardziej konsekwentna. Ja pochwalę się tylko, że z kupką nie mamy problemów, w ok. 90% ląduje tam gdzie jej przeznaczenie, ale siku - na zasadzie - gdzie stoję tam robię:)

    P.S. Super blog :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas temat nocnika jeszcze sie nie zaczal. Jak narazie zastanawiam sie ktory nocnik bedzie najlepszy dla rocznego malenstwa.

    OdpowiedzUsuń