piątek, 16 sierpnia 2013

Polish yummy mummies w Cork :)

Chaos ogromny. Wrzask, rozbite kolana, kłótnie o wózki i hulajnogi. Plotki-ploteczki, kawka, uśmiechy, przyjazne słowo. Mówiąc krótko: oto yummy mummies i ich pociechy w akcji :D

Zdj. Ania J.


Chyba każdy lubi otaczać się życzliwymi sobie ludźmi. Szczególnie (choć niekoniecznie), gdy jest się matką, a do tego: matką, przebywającą na obczyźnie. Świadomość, że jest grupa osób, której można się wygadać, z którą może się spotkać, spędzić miło czas, jest naprawdę ważna i krzepiąca.

Na pomysł utworzenia takiej grupy wpadłam na krótko po narodzinach Amelindy. Nie ukrywajmy: byłam załamana nową sytuacją i rozwrzeszczanym noworodkiem. Szukałam kontaktu z innymi dzieciatymi dziewczynami. Wokół mnie było kilka świeżo upieczonych mam, które znałam z pracy, sąsiedztwa, forum MyCork, z zajęć pilatesu dla ciężarnych etc., ale które nie znały siebie nawzajem. Wymieniałam się z nimi smsami, mejlami lub wiadomościami na gg, ale stwierdziłam, że fajnie byłoby mieć miejsce, w którym wszystkie mogłybyśmy się "widzieć" i gadać na bieżąco (nie zawsze była okazja, aby wyjść z domu i się spotkać). Gdzież by indziej, jak nie na fejsbuku? ;)



Na początku było nas kilkanaście osób, obecnie mamy 79 członków! Rozrastamy się w tempie błyskawicznym ;) Oczywiście nie wszystkie mamuśki są aktywne, ale trzon yummy mummies, który istnieje od początku, jest silny, niezmienny i niezawodny.
 
Oprócz tego, że wymieniamy się radami, doświadczeniem, spostrzeżeniami i propozycjami on-line, spotykamy się również w realu przy różnych okazjach (lub i bez). Wypady z dzieciakami: do parku, nad morze, urodziny, święta, różne zajęcia albo wypady bez dzieci: do pubu, kina, teatru. Czasem w kameralnym gronie, czasem w większym. Nawiązały się przyjaźnie, można by rzec, do grobowej deski (a przynajmniej mam taką nadzieję). Towarzyszymy sobie na różnych etapach matczynego życia, przeżywamy, wzruszamy się, martwimy. Jest to ogromnie pocieszając
e! Nie jestem sama, są inne matki, jest dobrze ;) A i dzieciaki zakumplowały się ze sobą. Niektóre znają się jeszcze z etapu brzuchowego.

Zdj. Ania J
 

Gdy urodził się Aluś, jedna z mam zabrała Amelkę na plac zabaw, żebym mogła odpocząć, inna przywiozła kotleciki (falafle), kolejna zaś przyjechała i zabrała mnie oraz dzieciaki do parku. Ogromnie doceniam każdy gest :) W razie czego wiem, że są osoby, na które mogę liczyć.

Dzisiaj miało miejsce hulajnogowo-rowerkowe szaleństwo. Pogoda dopisała, humory także :) Czas przeleciał nie wiadomo kiedy, a wszyscy mieli ogromną frajdę. Wracając do domu poczułam się jakoś tak fajnie. Dopadła mnie ogromna radość, że taka grupa powstała, istnieje i ma się dobrze.

Dzięki, dziewczyny :) Fajnie, że jesteście!

Lipiec 2011

Lipiec 2011

Październik 2011

Październik 2011

Listopad 2011


Marzec 2012 - Spice Girls na pikniku




Grudzień 2012 - Mikołajki

Grudzień 2012 - Mikołajki

Sierpień 2013
Zdj. Ania J.


 
Yummy mummies we własnej osobie ;)





 

5 komentarzy:

  1. Super pomysl! Zazdroszcze bardzo takiego wsparcia mamowego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za poprzedniczką. W sumie ja w ojczyźnie a czuje się jak na obczyźnie bo inne miasto z dala od najbliższych wiec rozumie w 100% Fajny pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, super! :) Najfajniejsze, że Dzieciaki poznają inne dzieci i może te znajomości przerodzą się w przyjaźnie kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aga, zadziwiasz mnie, nie wiedziałam, że macie już taką prężną grupę!!! super Wam:)))

    OdpowiedzUsuń