niedziela, 29 września 2013

Tak było.

Wyjazd do Polski za nami. Od powrotu minęły już 2 tygodnie, a ja mam wrażenie, jakby nas tam z pół roku znowu nie było...


Intensywny to był czas.
W drodze od jednych rodziców do drugich.
W międzyczasie ochrzciliśmy Alusia.
Odwiedziliśmy lekarzy, w tym dentystę Amelki i uff - mamy zdrowe ząbki, a sama pacjentka była zachwycona nowo nabytymi okularami przeciwsłonecznymi na nosie i potulnie otwierała paszczę :)
Pozałatwialiśmy parę urzędowych spraw.
I co? I już trzeba było wracać.
Tydzień minął jak z bicza strzelił...

Loty całe szczęście były znośne, Alex spał, a Amelia biegała do moich kuzynek, które - szczęśliwym zbiegiem okoliczności - leciały w obie strony z nami :)

Teraz przydałyby się jakieś wakacje w ciepłych krajach, żeby naprawdę odpocząć i doładować się energią (w Irlandii jesień na całego). Ale niedoczekanie nasze, może w przyszłym roku...

Póki co wspominamy:

Polanie wodą.


Z nowo nabytymi rodzicami chrzestnymi :)

Z ukochanymi babciami :)
Amelinda i jej ulubioną chrzestna :)
Z moją najlepszą przyjaciółką.

 Byle do następnego razu...


Zdjęcia: Piotr B. + miejscami moja obróbka.

3 komentarze:

  1. Tydzień to bardzo krótko, a już szczególnie gdy jest tyle rzeczy do pozałatwiania.
    Ale ten czas leci...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadam pierwszy raz i od razu załapałam się na ważne wydarzenie :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog, będę u Ciebie częstym gościem :-) widzę że mamy synków w podobnym wieku :-)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń