wtorek, 16 października 2012

Kolejne kotleciki i nowe smutki.

Mam tyle fajnych potraw do przedstawienia, a nie mam czasu, żeby to zrobić! Ledwo uporaliśmy się z przeziębieniem, a tu już mamy głowy zaprzątnięte jutrzejszym wyjazdem do Polski. Planowanie zaczęłam tydzień temu, pakowanie już w niedzielę (a zazwyczaj robiłam to na ostatnią chwilę, czegoś zapominając lub biorąc coś niepotrzebnie ;)). Teraz doszły jeszcze smutki. Moja Babcia wczoraj wylądowała w szpitalu, strasznie się o nią martwimy. Wiek już niemłody (89lat), a i powoli różne dolegliwości się przyczepiają. Ale taka radość życia i energia, której czasem mi brakuje! Prawie rok się nie widziałyśmy (ostatni raz byliśmy w rodzinnym domu w Boże Narodzenie), tak już tęsknimy. I ona doczekać się Amelki nie może. Ciągle o nią pytała, za każdym razem cieszyła, że coraz bliżej naszego spotkania. A tu tuż przed naszym przyjazdem zdrowie odmówiło posłuszeństwa. Oby szybko doszła do siebie...

Zamiast się zamartwiać, lepiej myśli skieruję na inny tor i wkleję zaległy przepis na kotleciki z soczewicy. Pyszne i jakie zdrowe ("soczewica jest bogata w składniki takie jak błonnik, komplet węglowodanów, kwas foliowy. Jest niskokaloryczna o małej zawartości tłuszczu i wolna od cholesterolu" - źródło)! Z zewnątrz chrupiące, wewnątrz mięciutkie. Cała nasza trójka pokochała je. Może i Wam zasmakują?








KOTLECIKI Z SOCZEWICY
[wzorowane na tym przepisie]

*2 szklanki czerwonej soczewicy
*1 bułka
*1/2 szklanka mleka
*1 cebula
*2 ząbki czosnku
*1 jajko
*1/2 łyżeczki kuminu
*1/2 łyżeczki czarnuszki (podobno działa jak naturalny antybiotyk)
*garść natki pietruszki
*odrobina soli i pieprzu ziołowego
*bułka tarta do zagęszczenia masy i obtoczenia kotlecików
*olej rzepakowy


Dokładnie opłukałam soczewicę pod bieżącą wodą. Zagotowałam ją w 10 szklankach wody (proporcja soczewicy i wody: 1:5) i gotowałam ok.pół godziny aż zmiękła. Po ugotowaniu, odsączyłam nadmiar wody na sitku. W między czasie na rozgrzany olej wrzuciłam cebulę, czosnek i przyprawy. Dusiłam na małym ogniu do zeszklenia się. Namoczyłam bułkę w mleku. Do miski wrzuciłam soczewicę, cebulę, bułkę, jajko i wymieszałam dokładnie. Moja masa wyszła zbyt rzadka, więc dodałam trochę bułki tartej, żeby była bardziej zwarta. Posoliłam, popieprzyłam, wsypałam natkę pietruszki. Formowałam kotleciki i posypywałam je bułką tartą z obu stron. Wrzuciłam kotleciki na rozgrzany olej, po czym zmniejszyłam ogień i smażyłam do przyrumienienia się. Pychota! Czarnuszka dodała niepowtarzalnego smaku, a sos jogurtowo-czosnkowy idealnie komponował się z tą potrawą.


 Chrupiące na zewnątrz, mięciutkie w środku - mhhhm :)


Więcej kotlecików do stołu nr 2, poproszę!

4 komentarze:

  1. przez całą ciążę piłam napar z kminu rzymskiego i dopiero teraz się dowiedziałam, że to jest kumin :)
    czarnuszki nie znam - skąd Ty bierzesz takie cuda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarnuszkę przysłała mi koleżanka, która mieszka w W-wie, bo tutaj nie mogłam znaleźć. Pewnie w jakimś organicznym sklepie dostaniesz.

      Usuń
  2. A my ostatnie kotlety i rosół wypróbowaliśmy:D Kotlety faktycznie strzał w 10!:D

    OdpowiedzUsuń