czwartek, 29 listopada 2012

Powody nieobecności i risotto dyniowe na przeprosiny ;)

Wydarzenia ostatnich tygodni zaskakiwały mnie swoją intensywnością. Najpierw babcia zaniemogła i przebywała ponad 2 tygodnie w szpitalu, co nas bardzo martwiło. Następnie ożenienie młodszego brata, który zawsze był mi bliski, doprowadzało do wzruszeń. Wypadek mojej mamy totalnie mnie rozbił - nie co dzień wpada się pod samochód :( Całe szczęście nic poważnego się nie stało, mimo tego już prawie 3 tygodnie leży bezsilna i obolała w łóżku, nie mogąc się ruszyć prawie nigdzie (do łazienki jakoś skulona doczłapie). A teraz jeszcze TO - czyli Fasolka rosnąca w brzuchu. Moje plany musiały ulec modyfikacji, radosnej modyfikacji :) Najważniejsze, że serduszko bije i wszystko dobrze się rozwija.  A mnie powoli przechodzą mdłości i czasem senność nie daje się tak mocno we znaki.

Jak widzicie sytuacja nie sprzyjała blogowaniu. Powoli jednak dochodzimy do siebie po tych wszystkich fajnych i niefajnych historiach i proponujemy jeszcze jesienne danie. Proste (bo ja teraz "skomplikowanych" potraw jeść nie zdołam) i smaczne.






RISOTTO DYNIOWE
[korzystałam z tego przepisu]

*200g ryżu na risotto (użyłam carnaroli)
*1 dynia piżmowa
*1 średnia cebula
*ok.500ml bulionu (z kostki organicznej)
*ok. łyżeczki imbiru w proszku
*garść rozmarynu i tymianku
*sól i pieprz ziołowy do smaku
*4 łyżki masła
*olej rzepakowy, oliwa z oliwek
*parmezan


Dynię pokroiłam w małą kostkę (razem ze skórą), skropiłam oliwą i piekłam ok.20 minut w piekarniku rozgrzanym do 180stopni. W między czasie na oleju zeszkliłam cebulę, a następnie ryż. Dodałam do tego imbir i powoli zalewałam gorącym bulionem (do wchłonięcia płynu, po czym zalewałam ponownie, aż do momentu, gdy ryż był gotowy) i często mieszałam. Pod koniec gotowania risotto posypałam obficie rozmarynem i tymiankiem, dodałam także masła, wymieszałam dobrze. Upieczoną i ostudzoną dynię oddzieliłam od skórki, rozgniatałam widelcem i połączyłam z ryżem. Dosoliłam i dopieprzyłam do smaku. Całość posypałam parmezanem. Prosto i smacznie :)


 Próby samodzielnego jedzenia łychą :)

Próby przywołania ciepła :P



P.S. Inne światło (kilkugodzinna różnica w fotografowaniu) i jaka zmiana w jakości zdjęcia!!! ;/

9 komentarzy:

  1. Agniecha!!!! Gratulacje!!!:D Jezu!!! wszystkie sie znow zaciazyly:D Nie przezyje z Wami tego doslownie ale czytaniem i pisaniem bede wspierac:D
    Mijajcie mdlosci!
    A to Ci psikus! NIe moge:D
    Mamie strasznie wspolczuje:( i niech szybko wraca do sil. Amelko! co za piekny usmiech do Cioc:D

    OdpowiedzUsuń
  2. W moim otoczeniu panuje istna plaga ciąż :D

    Gratuluję! Trzymam kciuki i podziwiam za odwagę! Ja jeszcze nie gotowa na drugie :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Łohohohohohohooo! Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaakie wielkie gratulacje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie gratuluje! Trzymam mocno kciuki za to zeby teraz juz tylko dobre wiesci naplywaly a Fasolka zdrowo rosla :)

    OdpowiedzUsuń
  5. noo stety i niestety dużo się działo...ale oby teraz już wszystko dobrze było! Wracaj na bloga, bo smutno :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję Fasolki!!!
    Cudownieeee!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Agusiaczku, wreszcie się tu zalogowałam i nawet założyłam małe co nieco :-)
    http://magdalenade.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Agusiaczku, jak dodawać blogi do ulubionych?

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero doczytałam, że jesteś w ciąży. GRATULUJĘ!!!! i ciesze się razem z Tobą. Na kiedy masz termin? A.. i zapomniałabym: witaj w klubie oczekujących :)

    OdpowiedzUsuń